Taki scenariusz najczęściej towarzyszy bankructwom państw – greckie banki jutro nie zostaną otwarte, a rząd wprowadzi ograniczenia w wypłacaniu pieniędzy z kont.
Bogaci Grecy i ci bardziej zapobiegliwi już dawno wyprowadzili pieniądze z kont w lokalnych bankach. Jedni umieścili je za granicą, inni pewnie trzymają w domu albo kupili za nie złoto czy nieruchomości. W dniu jutrzejszym pozostali Grecy nie będą mieli łatwego dostępu do swoich oszczędności.
Taki scenariusz był wciąż rozważany, a jednak wydawał się tylko hipotetyczny. Grecja zamyka banki i wprowadza limit wypłat pieniędzy z rachunków w związku z fiaskiem rozmów unijnych. W ten sposób przestaje funkcjonować swobodny obieg pieniądza – podstawa wolnorynkowej gospodarki.
Grecki rząd nie ma innego wyjścia, bo w niedzielę Europejski Bank Centralny jasno poinformował, że już nie zwiększy kwoty pomocy dla greckich banków. Jutro setki tysięcy Greków zapewne oblegałoby oddziały, aby odzyskać pieniądze, a to doprowadziłoby szybko do upadku lokalnych instytucji finansowych.
We wtorek kraj ma zapłacić ratę w wysokości 1,6 mld euro Międzynarodowemu Funduszowi Walutowemu. Prawie na pewno tego nie zrobi. We wtorek również zakończy się formalnie program pomocowy dla Grecji.
W najbliższą niedzielę w Grecji odbędzie się referendum dotyczące warunków nowej pomocy, ale do tego czasu zdarzyć może się jeszcze bardzo wiele. Nie wiadomo, czy rząd znajdzie pieniądze na wypłaty pensji i emerytur w tym tygodniu. Nie wiadomo również, jak sami Grecy zareagują na zamknięte banki.
Sytuacja Grecji przypomina tą w Tunezji, której przemysł turystyczny właśnie się załamał po zamachu terrorystycznym. W obu krajach znaczenie zagranicznych gości dla gospodarek było porównywalne.
Jeśli grecka gospodarka naprawdę przestanie funkcjonować, a wiele na to wskazuje, czeka nas masowe odwoływanie rezerwacji w momencie, gdy zaczyna się szczyt sezonu. Jest to najgorszy okres dla Grecji na takie trzęsienie ziemi.