Rocznie Urząd do spraw Dzieci i Młodzieży Jugendamt w Niemczech odbiera prawowitym rodzicom blisko 50.000 dzieci, z których zgodnie ze statystykami wraca jedynie 1%. Spora część tych dzieci pochodzi z polskich rodzin. Większa część po pobycie w ośrodkach trafia do rodzin zastępczych. Urząd zarabia na tym procederze od 2000 do 5000 Euro miesięcznie za jedno dziecko. Prawdziwy przemysł niszczenia rodzin obcokrajowców pod okiem niemieckiego rządu i Unii Europejskiej oraz zarabiania gigantycznych pieniędzy kwitnie.
Jugendamt (sieć urzędów do spraw młodzieży, podlegających samorządom; w każdym niemieckim mieście jest jego oddział) w Polsce stał się głośny po serii tragicznych zgłoszeń polskich rodzin o siłowym i bezpodstawnym „odebraniu” dzieci i umieszczeniu ich w pierwszej kolejności w ośrodkach opiekuńczych a następnie często w rodzinach zastępczych. Głośna stała się sprawa Beaty Pokrzeptowicz-Meyer tłumaczki, która ostatecznie porwała syna z Niemiec do Polski i ukrywa się tu z dzieckiem.
Jugendamt powstał w roku 1922 jako instytucja doradcza. Jego późniejsze dosłownie bezgraniczne możliwości, ideologia i niekontrolowane zasady działania zostały określone przez NSDAP w roku 1936. Po wojnie Jugendamt jako jeden z niewielu urzędów pozostał w niezmienionym kształcie aktywnym elementem nazistowskiego aparatu przemocy, w którym większość funkcji kierowniczych pełniły wyszkolone przez nazistów osoby. Osoby te szkoliły kolejnych pracowników w duchu narodowym.
[poll id=”2″]
Jugendamty w 1939 r. były głównym instrumentem nazistowskiej polityki wynaradawiania „dobrych” rasowo dzieci i przekształcania ich w „pełnowartościowych” mieszkańców „tysiącletniej Rzeszy”. Unormowania ustawy pod nazwą „Reichsjugendwohlfahrtgesetz” (dotyczącej opieki nad młodzieżą i dziećmi Rzeszy) zostały przeniesione do obowiązującego w RFN po dziś dzień Kodeksu Socjalnego i stanowią podstawę prawną działalności Jugendamtów.
Po roku 1945 struktury Jugendamtów nie zostały rozwiązane. Do roku 1952 były one pod kontrolą policji. W tym okresie niemieckie Ministerstwo Spraw Wewnętrznych zniszczyło akta 160 tysięcy uprowadzonych w czasie wojny „czystych rasowo” dzieci polskich, które pozbawiono tożsamości i „podarowano” niemieckim rodzinom. W chwili obecnej Jugendamty nie podlegają jakiejkolwiek kontroli ze strony państwa i organów wykonawczych.
Znane są liczne przypadki uprowadzenia dzieci przez niemiecki urząd, zabraniania rozmowy z dziećmi w języku innym niż niemiecki, wskazują jednoznacznie na rozpowszechniona w Jugendamtach i tolerowana przez niemieckie prokuratury i niemieckie sadownictwo praktyki zmierzające do germanizacji dzieci innych narodowości.
Pod płaszczem demokracji i wartości Unii Europejskiej niemiecki rząd o strukturach przestępczo – korupcyjnych rabuje się dzieci rodzicom-obcokrajowcom z użyciem politycznego urzędu: niemieckiego jugendamtu. Jak wynika ze statystyk proceder kwitnie i przybiera na sile, w latach 2004 – 2010 podwoił się on i obecnie odbiera się około 50 tysięcy dzieci rocznie!
Do tej pory doszło do wielu tragicznych zdarzeń z udziałem uprowadzonych pod płaszczykiem pomocy dzieci oraz ich prawowitych rodziców. Doszło do wielu samookaleczeń a nawet samobójstw w wyniku traumatycznych przeżyć.
Każde dziecko i każda rodzina (również obywatele państw obcych) przebywające na terenie Niemiec z mocy prawa automatycznie podlega kontroli lokalnego Jugendamtu. Dziecko może być w każdej chwili zabrane rodzicom i to bez podania przyczyn i z zatajeniem miejsca przetrzymywania dziecka.
Niejednokrotnie w takich przypadkach dochodzi nawet do odbierania władzy rodzicielskiej. Również bez udziału organów sądowych. Przeciwko osobom, które nie chcą się podporządkować wytaczane są sprawy karne. U kogoś, kto obstaje przy prawie do rozmawiania po polsku z własnym dzieckiem, pracownik socjalny Jugendamtu może „stwierdzić” chorobę psychiczną.
Wszystko to odbywa się za cichym przyzwoleniem polityków, z których wielu lubi powtarzać frazesy o wspieraniu wielokulturowości i zaangażowaniu w międzynarodowy dialog.
Zakaz używania języka polskiego
Zakaz języka polskiego wydawany jest zazwyczaj w formie ustnej lub pisemnej, najczęściej przez pracowników Urzędu
Zostają stworzone fakty dokonane, a potem następuje uzasadnienie prawne. Jugendamt jako jedyna niemiecka instytucja nie posiada jednostki nadrzędnej i nie podlega żadnej kontroli.
Należy stwierdzić że zakaz używania języka polskiego jest bezprawny. Faktem jest także, że Niemcy nie uznają w sprawach rodzinnych wyroków Trybunału Europejskiego.
Prawdziwym celem takiego nakazu jest zniszczenie więzi polskiego rodzica z dzieckiem.
Najważniejszym chyba elementem całego bezprawia w sercu Unii Europejskiej jest element finansowy. Rodzice na dziecko mogą dostać od Niemiec do 270 Euro miesięcznie, natomiast gdy dziecko trafi do Jugendamt wtedy Ci sami rodzice muszą łożyć na jego utrzymanie nawet do 5000 Euro miesięcznie. Znane są przypadki kiedy odbiera się niepełnosprawne dziecko matce pod pozorem zbyt wielkiej opiekuńczości a Rząd Niemiec na to samo dziecko płaci do 20.000 Euro miesięcznie – „złota kura i złote jajo”. Kolejny element to przekazywanie w wielu przypadkach odebranych dzieci rodzinom zastępczym, które np. otrzymują od Jugendamt na dziecko 600 Euro / miesiąc a ten sam Urząd nadal od Rządu Niemiec otrzymuje 4000 Euro miesięcznie!!!
To czysty biznes. Za jedno dziecko wychowywane w rodzinie zastępczej Jugendamt płaci 1000 euro (ponad 4 tys. zł), jeżeli jest niepełnosprawne, ta kwota może wzrosnąć do 25 tys. euro.
Uwe Kirchoff po 12 latach pracy w Jugendamcie zdecydował się powiedzieć (dla fakt24.pl) prawdę o swojej pracy i krzywdzie jakiej doświadczają polskie dzieci.
Każdego dnia prześladowała mnie myśl, że krzywdzę polskie dzieci i rozbijam szczęśliwe rodziny. Wreszcie powiedziałem „dość!”
Podkreślił też, że o polskie dzieci zabiega wiele niemieckich rodzin zastępczych. Z opowieści byłego urzędnika Jugendamtu wynika, że działanie urzędu jest perfidne, zaplanowane i opiera się w dużej mierze na manipulacji. Urząd zajmuje się przede wszystkim obcokrajowcami, im najłatwiej jest odebrać dziecko, bo są w obcym kraju i często nie znają języka. Cała procedura zaczyna się od niezapowiedzianych kontroli w domach.
Wystarczy napisać w dokumentach, że dziecko jest w domu smutne. To może być podstawą do odebrania go rodzicom. A płacz? Błagania rodziców? Urzędnika ma to nie obchodzić
—przyznaje i zdradza jaki cel, przyświeca niemieckim urzędnikom.
Kilka dni temu Sąd Rejonowy w Bytomiu oddalił wniosek niemieckiego urzędu ds. dzieci i młodzieży dotyczący wydania dzieci, odebranych w Niemczech rodzinie państwa Kowalskich. Przypomnijmy, że rodzice porwali własne dzieci, oddane pod opiekę zastępczą w Niemczech i uciekli z nimi do Polski. Dzieci miały być w rodzinach zastępczych wykorzystywane seksualnie.
Przypomnijmy, że w listopadzie 2013 roku niemiecki Jugendamt, odebrał polskiej rodzinie mieszkającej w Niemczech troje dzieci. Urząd decyzję uzasadniał troską o ich dobro i wskazywał na chorobą alkoholową rodziców i przemoc w rodzinie.
Rodzina wraz z dziećmi wróciła do Polski w styczniu 2015 roku. Od tego czasu Jugendamt domagał się wydania dzieci i ich powrotu do Niemiec. Wniosek w tej sprawie trafił do Sądu Rejonowego w Bytomiu. 15 kwietnia ten wątek został pomyślnie zakończony dla polskiej rodziny.
Równolegle bytomska prokuratura prowadzi śledztwo, po doniesieniu rodziców, w sprawie molestowania dziewczynek. Do tych zdarzeń miało dochodzić podczas pobytu w niemieckiej rodzinie zastępczej. Taką wersję zdarzeń biegły psycholog uznał za wiarygodne.
Zadajemy pytanie gdzie jest przedstawiciel polskiego konsulatu (jako Rechtsbeistand), który winien być obecny na każdej rozprawie sądowej (lub wskazana przez niego osoba), gdzie wiadomym jest że samo okazanie zainteresowania ze strony polskiego przedstawicielstwa dyplomatycznego jest bardzo pomocne w takich sprawach. Co robi władza w Ambasadach i Konsulatach w Niemczech poza piciem kawy i czytaniem not dyplomatycznych?!
Po naszym artykule wysłaliśmy zapytania do Polskich Urzędów w tej sprawie:
- Konsulat Generalny RP w Monachium
- Konsulat Generalny RP w Hamburgu
- Konsulat Generalny RP w Kolonii
- Wydział Konsularny Ambasady RP w Berlinie
Czekamy na odpowiedź.
Do dnia 29.04.2016 r. nadeszła odpowiedź, którą publikujemy w niezmienionym kształcie:
Szanowni Państwo,
Konsulat Generalny RP w Hamburgu w odpowiedzi na Państwa zapytanie e-mailowe z dnia 20.04.2016 r. odnośnie statystyk spraw, w których przedstawiciele konsulatu uczestniczyli w roku 2015 w sprawach dotyczących odebrania dzieci rodzinom polskim, bądź w których jedno z rodziców jest narodowości polskiej informuje, co następuje:
W 2015 r. do Konsulatu Generalnego RP w Hamburgu zwrócił się pełnomocnik polskiej obywatelki w stosunku do której toczyło się postępowanie o pozbawienie jej władzy rodzicielskiej nad małoletnim z prośbą o wsparcie w tej sprawie. W 2015 roku był to jedyny przypadek zgłoszenia tego rodzaju sprawy do naszego Urzędu . Przedstawiciel Konsulatu był obecny na rozprawie sądowej. Sąd nie wydał niekorzystnego dla matki orzeczenia o pozbawieniu jej władzy rodzicielskiej. Decyzją Sądu w Hamburgu ze stycznia 2015 roku pozbawiono w wyżej wymienionym przypadku władzy rodzicielskiej ojca, tutejszy konsulat nie był wówczas jednak o tym powiadomiony.
Marian Cichosz
Konsul Generalny
GeneralkonsulKonsulat Generalny Rzeczypospolitej Polskiej w Hamburg
Generalkonsulat der Republik Polen in Hamburg
W dniu 4.04.2016 nadeszła kolejna odpowiedź, którą publikujemy w niezmienionym kształcie:
Szanowni Państwo,
W odpowiedzi na Państwa pytanie z dnia 20 kwietnia br. uprzejmie informuję, że w berlińskim okręgu konsularnym (Berlin, Saksonia, Turyngia, Brandenburgia, Saksonia-Anhalcka, Meklemburgia-Przedmorze) odnotowano w 2015 r. 2 przypadki odebrania polskich dzieci przez miejscowe Urzędy ds. Młodzieży. W obu ww. przypadkach urzędnik konsularny uczestniczył jako obserwator w rozprawie przed niemieckim sądem. Wskazane wyżej dane dotyczą przypadków w których zainteresowania zwrócili się o pomoc do Wydziału Konsularnego Ambasady RP w Berlinie i przynajmniej jedno z rodziców posiadało obywatelstwo polskie.
Z poważaniem,
Marcin Jakubowski
Radca
Kierownik Wydziału Konsularnego
Ambasad RP w Berlinie