Dziś autorytet Wyborczej i Adama Michnika w sprawie oceny stanu demokracji w Polsce oraz
opiniowania sytuacji pod względem możliwości dojścia „do przelania krwi” i zamachów na polityków PiS a poprzednio: w latach 1949-1990 członek Polskiej Zjednoczonej Partii Robotniczej. Do stycznia 1990 roku zasiadał w biurze politycznym KC PZPR. Przewodniczył zespołowi ds. reform politycznych „Okrągłego Stołu”. W 2004 roku członek konwentu programowego SLD.
W artykule wyborczej z 19 marca pt. „Janusz Reykowski: Jedno państwo, dwa plemiona”, będącego wywiadem z Januszem Reykowskim stwierdza on:
Można się dogadać, jak czujemy, że jesteśmy razem. Ale wystarczy bezpodstawnie oskarżyć przywódców państwa o zdradę [Przypuszczenie redakcji: Teczka Lecha Wałęsy], żeby wspólnota zaczęła pękać. Nie można wykluczyć przelania krwi.
W modelowy sposób Reykowski, cytowany przez autora artykułu w wyborczej przedstawiany jest jako autorytet z zakresu psychologii politycznej. Artykuł wręcz modelowo w czarnych barwach prezentuje aktualną rzeczywistość polityczną i społeczną w Polsce z jednoczesnym naciskiem na łamanie prawa i demokracji czyli idealnie wpisuje się w retorykę Gazety Wyborczej i natchnienia Adama Michnika aby „ratować kraj” przed dyktaturą.
Reykowski porównuje w wywiadzie wybory w Polsce do wyborów na Białorusi:
Demokracja nie sprowadza się do wolnych wyborów, jak to sobie niektórzy naiwnie wyobrażają. Wolne wybory są warunkiem niezbędnym powołania prawomocnej władzy, ale to nie znaczy, że będzie ona demokratyczna. Wolne wybory przeprowadzane były na Białorusi, w Egipcie, w Turcji, w Republice Weimarskiej, ale w ten sposób powstawały też reżimy, które z demokracją nie mają wiele wspólnego.
W dalszej części wywiadu Janusz Reykowski wskazuje, że Polsce Grozi Dyktatura, mówiąc:
Nie można lekceważyć takiego niebezpieczeństwa. Często człowiek, który ma niekontrolowaną władzę, w państwie, w jakiejś instytucji, a nawet w rodzinie, wykazuje naturalną skłonność do jej nadużywania.
Według Reykowskiego przemówienia Kaczyńskiego pokazują niebezpieczne cechy filozofii nowej władzy:
….zamiast szukać sposobów osłabiania konfliktów, nastawia się ona na ich wzmaganie, zamiast szukać porozumienia z europejską rodziną narodów, podsyca wobec niej nieufność, a nawet wrogość. Co więcej, posługuje się schematami myślowymi, które kojarzą się z bardzo złymi okresami polskiej historii. Wyidealizowany obraz własnej strony i pogardliwy, pełen insynuacji obraz strony przeciwnej, sugestia, że przeciwnik polityczny jest w istocie sługą obcych sił, to konstrukcja, która znana jest i z lat 40., i z 1968 roku, i z lat 80. Z czasów plakatu „AK zapluty karzeł reakcji” czy propagandy przedstawiającej opozycję w Polsce jako omamioną przez wrogie siły przeszkodę na drodze do budowania świetlanej przyszłości. Nie ma to nic wspólnego z demokratycznym sprawowaniem władzy, nawet jeśli, na razie, nikomu nie zabrania się demonstrować przeciw rządowi.
Niezwykle trafnie skonstruowane stwierdzenie oraz odwołanie do czasów, w których Janusz Reykowski nie należał do „zaplutych karłów reakcji” a dziś wie doskonale w jakich okolicznościach można użyć tego sformułowania. Nasuwa się jednak głęboka refleksja czy właśnie tacy jak prof. Reykowski mają moralne prawo do takich porównań? A może już czas na emeryturę?
Autor artykułu, Paweł Wrabec niczym chcąc wystraszyć polityków PiS, stawia tezę:
„Zdarzały się już ataki na cudzoziemców o śniadej skórze, kilka lat temu był skuteczny zamach na pracownika biura poselskiego PiS.”
Reykowski niczym udzielając „instrukcji” odpowiada:
To był atak szaleńca o tragicznych konsekwencjach. Konsekwencje mogą być jeszcze bardziej tragiczne, jeśli po fizyczną przemoc zaczną sięgać jakieś polityczne ugrupowania lub ich frakcje.
W kolejnych zdaniach swojego wywiadu Janusz Reykowski przepowiada możliwość dojścia do rozlewu krwi w Polsce, mówiąc:
Nie chciałbym przeceniać zagrożenia. Ale w Polsce są grupy wykazujące skłonność do używania fizycznej przemocy. Jak dotąd w walkach między sobą. Ale nie można wykluczyć, że u kogoś pojawi się pokusa skierowania jej na inne cele. Młodzież nieraz była wykorzystywana jako siła uderzeniowa skrajnych partii.
W 2014 roku Janusz Reykowski był jednym z sygnatariuszy tzw. „Apelu „15” w sprawie klerykalizacji kraju!”, w którym wzywał rząd Premier Kopacz by zapobiec klerykalizacji kraju skarżąc się na „nadmierną obecność krzyży w przestrzeni publicznej i widok Babuniek z różańcami w dłoni maszerujących w pielgrzymkach tarasujących drogę do Europy i postępu”.
Źródło: RadioWnet
Źródło wyborcza
Marek Barański
Foto: Youtube