Jednym z najbardziej dochodowych biznesów w Chinach jest prowadzenie „biznesów” na ulicy. Handel, gastronomia, usługi. Wiele obserwujemy przekazów medialnych jak to w Chinach panuje dyktatura i komunizm. Tamtejszej władzy jednak te biznesy nie przeszkadzają. Ot, drobni przedsiębiorcy. Wszyscy są zadowoleni, sprzedawca bo ma z czego żyć, władza bo nie musi utrzymywać nieroba a dodatkowo ma jeszcze daninę za prowadzenie biznesu…
W Polsce samodzielna sprzedaż truskawek z własnego pola może grozić konfiskatą towaru i bardzo wysoką grzywną. A podobno to w państwie środka mają totalitaryzm i zamordyzm…
Sezon na truskawki w najlepsze trwa. Ich sprzedawcy są kontrolowani. Za brak papierka od sanepidu grożą wysokie kary.
Sanepid tłumaczy to tak:
Wszystkie obiekty, w których tymczasowo sprzedaje się środki spożywcze muszą być zatwierdzone – utrzymuje sanepid. Właściwym w sprawach rejestracji oraz zatwierdzania jest państwowy powiatowy inspektor sanitarny, ze względu na miejsce sprzedaży. Osoba prowadząca działalność bez zatwierdzenia zakładu i wpisu go do rejestru, podlega karze od 1 do 5 tys. zł. Karę nakłada wojewódzki inspektor sanitarny. Zgodnie z wymogami, obiekt tymczasowy musi m.in. być usytuowany i skonstruowany tak, aby uniknąć ryzyka zanieczyszczenia żywności, w miejscach, gdzie jest możliwy dostęp do odpowiednich urządzeń sanitarnych i higienicznych – dopuszczalna jest umowa z innym zakładem w zakresie użyczenia sanitariatów. Należy posiadać także dokumentację potwierdzającą brak przeciwwskazań zdrowotnych do prac związanych z kontaktem z żywnością. W przypadku braku higieny sprzedaży PPIS prowadzi postępowanie mandatowe.
Większość sezonowych handlarzy nie wie, że prowadząc taką działalność nie tylko muszą ją zatwierdzić w sanepidzie, ale także wnieść opłatę za zajęcie pasa drogowego, jeśli sprzedaż odbywa się w jego obrębie.
– Jeśli handlujemy owocami nabytymi od rolnika i odprzedawanymi dalej, mamy obowiązek rejestracji i wykazywania przychodów z takiego rodzaju działalności.
Reasumując należałoby się zastanowić: „komu przeszkadza polska truskawka?” I nie słuchajmy pokrętnych tłumaczeń urzędników podpierających się chorymi przepisami ustanowionymi w oparciu o unijne dyrektywy, które już absurdalnie regulują każdy aspekt naszego życia. To nie jest jedyna branża, jedyna dziedzina naszego życia, w której próbuje się zniszczyć polską przedsiębiorczość i to co mamy najlepsze; w tym przypadku truskawki. Bo jeśli ich nie będzie na ulicy… to nie zostanie nic innego jak wejść do Supermarketu i tam kupić.