W sobotę sędzia Wojciech Łączewski był uczestnikiem Kongresu Sędziów Polskich, na którym cała Polska dowiedziała się o istnieniu „nadzwyczajnej kasty ludzi”. Dzisiaj słyszymy, że ma problemy z mówieniem prawdy. Kiedy w lutym tego roku oskarżano go o to, że spiskował w internecie przeciwko rządowi PiS, bronił się, mówiąc że „ktoś” włamał się do jego komputera. – Biegli tego nie potwierdzają – ujawnia „Super Express”.
Aferę z udziałem „znanego sędziego” opisała redakcja serwisu kulisy24.pl. W artykule opisano jedynie mechanizm prowokacji, nie podając nazwisk. Z relacji serwisu wynikało, że na Twitterze założone zostało fałszywe konto, łudząco podobne do oficjalnego profilu znanego dziennikarza. Choć wielu internautów nie dało się na to nabrać, niespodziewanie ktoś podający się za „znanego sędziego” miał podjąć próbę kontaktu. Sędzia pisząc również z fałszywego konta zapewniał, że w przypadku walki z rządem Prawa i Sprawiedliwości niezbędna jest „zmiana strategii”. Sugerował również chęć spotkania z dziennikarzem.
Gdy wybuchł skandal pojawiły się tłumaczenia (publikowane na stronie Sądu Okręgowego w Warszawie), że ktoś się podszył, że to prowokacja, a poza tym jeden z wpisów został zamieszczony na twitterze, gdy sędzia był na sali rozpraw. Sędzia tłumaczył się również, że ktoś włamał się na jego internetowe konta.
„Super Express” ujawnia, że dotychczasowe ustalenia śledztwa nie potwierdzaj zeznań sędziego.
Biegli przebadali komputer stacjonarny, laptopa, tablet i telefon sędziego. Wnioski są jednoznaczne: nie było włamania ani do sprzętu, ani na konta na Twitterze. W laptopie Łączewskiego znaleziono jego zdjęcie wysłane do rzekomego Lisa – mówi „SE” jeden z prokuratorów, pracujących przy sprawie.
Okazuje się, że zeznania Łączewskiego także delikatnie mówiąc mijają się z prawdą w sprawie spotkania z rzekomym Tomaszem Lisem. Łączewski tłumaczył się, że pojawił się w miejscu wskazanym w korespondencji, bo poszedł odebrać książkę dla przyjaciela. Przyjaciel jednak temu zaprzecza!
Jeśli dotychczasowe ustalenia obalą całkowicie przyjęte tłumaczenia sędziego czy poniesie on odpowiedzialność i jaką?! Czy i tym razem „nadzwyczajna kasta ludzi” udzieli ochrony sędziemu?