Włączam tv – jest, włączam radio i są wiadomości – jest. A internety – co drugi post jest o uchodźcach, islamie, wojnie itd itd.
Każdy się za czymś opowiada, jest za albo przeciw. Każdy ma masę argumentów. Jest mnóstwo zdjęć, wiele z nich porusza, bo jeżeli jest taka masa ludzi, to zawsze się znajdzie coś co zagra na naszych emocjach. A media wiedzą jak grać na emocjach. Jest mnóstwo przekazanych komunikatów, które potem są prostowane, bo były nieprawdziwe . Ale w tym zalewie informacji, potem jest właściwie niemożliwe aby to sprostowanie wyłowić.
Jest mnóstwo ludzi, którzy nagle znają temat. Bo gdzieś byli, coś widzieli. Wszyscy piszą scenariusze dobre bądź złe. Wszyscy mniej lub bardziej żonglują emocjami, wręcz stosuje się chwyty poniżej pasa, dotykając emocji najprostszych, podstawowych. I naszego sumienia. Jakże często ociera się to o manipulację.
I w tym wszystkim jest tak dużo strachu. Bo faktycznie jest to poniekąd przytłaczające. Te wszystkie zdjęcia, krótkie filmy, mnóstwo słów, i mnóstwo ludzi, którzy prawie przyciskaja nas do muru chcąc przekonać do swoich racji. I straszą nas tym i owym.
Ja widzę to wszystko. Jest tak, że mieszkam w kraju, który jest mixem narodowości wszelakich. Pracowałam z różnymi ludźmi i ich dziećmi. Byli z różnych krajów, byli różnych wyznań, byli w świetnej sytuacji finansowej i byli na socjalu. Ja akceptowałam ich, oni akceptowali mnie.
Sama jestem emigrantką. Ten kraj mnie przyjął i mogę tutaj spokojnie żyć. Pomimo, że się tutaj nie urodziłam. Moi pradziadowie też osiedlili się w Polsce dawno temu. Czy inni pra pradziadowie, byli rdzennych Polakami. A co było dawniej, nie wiem…
I w tym wszystkim staram się nie dać zwariować. Być uważną, kiedy coś oglądam i słucham, bo naprawdę łatwo się wkręcić. A po co? Na tak niewiele mam wpływ, mogę tylko reagować, jeżeli coś naprawdę zaczyna się dziać.
Ja dotąd nie mam zdania. Nie jestem za żadną ze stron. Ale czuję niepokój… Tu też przecież chodzi o mnie i moją rodzinę. Jednak stoję i patrzę. Nie wiem co będzie, nie potrafię przewidzieć przyszłości.
Ja nie wiem. I to też jest dobre miejsce.
Autor: Sylwia Halman Viana