Prezydent Rafał Trzaskowski (PO) zaczął kadencję w iście platformerskim stylu i od likwidacji 98-proc. bonifikaty za przekształcenie nieruchomości we własność. Za jego przykładem poszły również inne samorządy i przystąpiły do grabieży. W całym kraju lawinowo podnosi się opłaty za użytkowanie wieczyste, aby zbyt tanio nie oddać Polakom gruntów na własność. Platforma Obywatelska nie wróciła do władzy a działa nadal jakby zza grobu.
Przynależną do mieszkania działkę zamienić z wieczystej dzierżawy na własność, i to płacąc zaledwie kilkaset złotych. To było zbyt piękne, aby mogło się udać. Samorządy w całej Polsce torpedują tzw. ” ustawę uwłaszczeniową „, umożliwiającą po 1 stycznia 2019 zamianę użytkowania wieczystego we własność. Dotyczy ona 2,5 mln właścicieli mieszkań i domów posadowionych na działkach o niepewnym statusie, czyli wieczystej dzierżawie. Rozpoczęła się masowa akcja rozsyłania gigantycznych, niczym nie uzasadnionych podwyżek opłat za użytkowanie wieczyste, informują eksperci rynku nieruchomości.
Takich przypadków są tysiące. Dziennik „Super Express” pisze o skoku na portfele mieszkańców Mokotowa. Właściciele garaży posadowionych na gruncie z wieczystym użytkowaniem dostali podwyżki ze 131 zł do 770 zł rocznie. Regionalne media donoszą, że to samo dzieje się w Bydgoszczy, Lublinie, Krakowie czy Poznaniu.
Miasta liczyły, że tak radykalna i korzystna dla mieszkańców ustawa nie wejdzie w życie. Przyzwyczaiły się do powolnego sączenia pieniędzy z opłat za wieczyste użytkowanie gruntów. Teraz jest już po wyborach, dlatego bezwzględnie podnoszą opłaty.
Po wyborach samorządowych skończył się okres uprzejmego zabiegania o głosy, a zaczął czas bezwzględnego łupienia obywateli. Przypomnijmy, co wydarzyło się Warszawie. Kiedy Rafał Trzaskowski potrzebował głosów do wygranej w wyborach na prezydenta Warszawy radni uchwalili, aż 98 procentową bonifikatę przy przekształcaniu nieruchomości we własność. Minęły trzy tygodnie od zaprzysiężenia Trzaskowskiego i bonifikatę odwołano głosami PO. Wiceprezydent Paweł Rabiej nazwał to naprawieniem „błędów rozdawnictwa”. Wyborcy czują się zdradzeni.