Rząd „namawia”, abyśmy korzystali z aplikacji ProteGO Safe, która pozwala śledzić rozprzestrzenianie się COVID-19 obiecując jednocześnie określone przywileje jeśli pozwolisz się stygmatyzować – na przykład podczas wizyty w galerii handlowej.
Jeden z programistów biorący udział w pracach przy aplikacji ProteGO Safe odchodzi z projektu i odradza instalowanie ProteGO Safe na telefonie. Swoją decyzję umotywował w tym wpisie.
Bunt społeczny był tak ogromny, że dziś przed południem bulwersujące zapisy po cichu zniknęły z oficjalnych wytycznych i stron rządowych.
[AKTUALIZACJA g. 12:30] W wytycznych opublikowanych na stronach resortu rozwoju nie ma już informacji na temat aplikacji ProteGO oraz korzyści związanych z jej instalacją. Najwyraźniej rząd doszedł do wniosku, że promowanie aplikacji w ten sposób nie jest dobrym pomysłem.
[AKTUALIZACJA g. 13:30] Na stronach resortu cyfryzacji pojawiło się sprostowanie dotyczące aplikacji ProteGO Safe oraz korzystania z niej w galeriach handlowych. „Jeśli nie będziecie korzystali z aplikacji ProteGO Safe spokojnie wejdziecie do galerii handlowej i zrobicie zakupy na takich samych warunkach jak wszyscy inni” – czytamy. Jego pełną treść można znaleźć tutaj.
Co jednak pisze współtwórca aplikacji, co go tak przeraziło:
Ministerstwo Cyfryzacji ujawniło e-maile programistów
Sporo wiedzy na rozwój aplikacji rzucił właśnie jeden z programistów, który brał udział w projekcie, ale po tym co zobaczył, zrezyzgnował. Zachęcamy do lektury całego wpisu Jasisza. Poniżej kilka fragmentów, z naszymi uwagami:
Z kuriozalnych aspektów – musiałem podpisać oświadczenie dla Ministerstwa Cyfryzacji o licencji kodu i podpisać je profilem zaufanym. Potem dostałem podziękowania, w których pojawiła sie pełna lista e-maili osób, które podpisały podobne oświadczenie.
Ponadto w cytowanym wpisie pisze on dalej:
Ankiety i inne niekluczowe funkcje
Jasisz podnosi też kwestie tego, że aplikacja rozrosła się w innych obszarach niż początkowo planowano i zawiera funkcje “poboczne”:
Obecny kod aplikacji jest czymś zupełnie innym, niezgodnym ze specyfikacją, która była wcześniej dyskutowana. Pojawił się dość znienacka, aplikacja robi dużo rzeczy poza właściwym śledzeniem kontaktów (takie jak kwestionariusze do diagnozy), co utrudnia jej ewentualne sprawdzenie przez niezależnych specjalistów, bo zaczyna to przypominać poszukiwanie igły w stogu siana.
Trzeba zaufać Ministerstwu Cyfryzacji
I na koniec, o tym dlaczego według Jasisza i innych, obecnie używany przez aplikację model jest “dalece niedoskonały”:
Użyte tam rozwiązanie do śledzenia kontaktów jest w mojej (i nie tylko mojej) opinii dalece niedoskonałe. Wzorowane jest na rowiązaniu singapurskim. Przede wszystkim jest ono scentralizowane. Jaki jest w tym problem? Mówiąc najprościej i obrazowo – w tym rozwiązaniu muszę zaufać, że po stronie serwera wszystko jest tak jak mi napisało Ministerstwo, bo jest to kluczowy element działania aplikacji, ale jednocześnie nie mam żadnej możliwości sprawdzenia czy tak jest naprawdę. Na serwerze może być odpalony kod, który odpowiedź na kluczowe pytanie czy miałem kontakt z zakażonym losuje sobie z kapelusza.
Trzymamy kciuki za ministerstwo, aby do pobierania i instalacji aplikacji, zachęcały w trochę bardziej ludzki i przemyślany sposób niż wczoraj Ministerstwo Rozwoju.
1 Komentarz
Nie ufac bo w ten sposob bedzie dalsza manipulacja zarazaniami koronawirusa .Ponad to dane beda zbierane ptrzez rząd.
Pandemia koronawoirusa to klamstwo majace na celu zmuszenie wszystkich do tzw szczepień.