Kiedy napisałam na swojej stronie fejsbukowej kilka zdań na temat zmiany mojego profilu aktywności, zagrzmiało. Pojawiło się masę pytań na prywatnym czacie, rozdzwoniły się telefony. Zasadniczym motywem przewodnim tego zamieszania było : dlaczego i co chodzi?
Do tej pory starałam się zaznaczać swoją obecność na tym portalu społecznościowym publikując przede wszystkim komentarze do wydarzeń społeczno-politycznych mających miejsce w naszym kraju. Cieszyło mnie to, że w zdecydowanej większości budziły one poruszenie i wywoływały dyskusje. Można powiedzieć cel właściwy, bo „rusza”, a skoro wywołuje emocję, znaczy ważny. Nie raz jednak musiałam interweniować i reagować na zbyt gorące komentarze. Pojawiał się hejt, obrażanie, groźby… Kiedy przeglądałam profile innych znajomych to były to miejsca czasem równie gorące w sensie komentowania głównie życia politycznego, ale i o charakterze towarzyskim. Kwiatki, piąteczki, pozdrowionka itp. czasami zdobywały więcej lajków. Co by to mogło oznaczać?… że przybywa liczba tych, których nuży ten wirtualny wrzask. Zastanowiło mnie to, że administratorzy tego medium tylko w pewnych sytuacjach reagowali na wpisy – blokując je.
Zapewne wszyscy pamiętamy 11 listopada, nawoływania do udziału, zachęcanie do Marszu Niepodległości. Częściej wówczas niż kiedy indziej blokowano profile. W tym czasie wielu użytkowników na znak protestu do stosowanej cenzury zamknęło profil i zniknęło z fejsbuka. Publikujący czasem do dziś wypuszczają posty, że właśnie są po blokadzie tygodniowej po opublikowaniu takich a takich treści. Najczęściej pojawia się szybko mijające poruszenie, bo fejsbuk to maszyna. Nie ma czasu na dłuższe wywody, określone tempo: kolejne osoby, kolejne posty, kolejne obrazki, kolejne reklamy, kolejne filmiki itd. Zmiany gwarantują przyrastającą liczbę użytkowników. Zmiany wzbudzają emocje, a żyjąc w czasach kiedy jesteśmy bombardowani zdarzeniami, stajemy się ich niewolnikami. Wielki Brat zaś pociąga za sznurki. I tak krzycząc o wolności stajemy się zniewoleni. Nie dostrzegamy, że tuż obok jest świat, który może dawać spokój i szczęście, ale to tu realnie też np. sąsiad pobił żonę a u 2-u miesięcznego dziecka sąsiadki zdiagnozowano nowotwór. Czy to już nam nie wystarcza? Być może nie, będąc w tubie mediów społecznościowych podlegamy specyficznej manipulacji. Dzielimy się jak nas podzielono, utrwalamy podziały. Wpisy typu: wyrzucam wszystkich, którzy popierają PO lub odwrotnie. Jesteśmy doskonałym narzędziem, darmowym narzędziem marketingowym dla politykierów. Robimy zamieszanie, manifestacje, spotkania w tajnych grupach, gorące dyskusje co by tu zrobić, ustalamy budżet państwa i dyskutujemy co jest do zrobienia, nawet nie tylko dajemy recepty a już stajemy w szeregu gotowi do zmian, tyle że w szeregu … wirtualnym.
Kiedy patrzę za okno dzień jak wczoraj, kilka promieni słonecznych przebija się przez zaśnieżone drzewa. Za kilka tygodni otworzę te okna szeroko i też będzie świeciło słońce, ale zamiast zaśnieżonych drzew na ich gałęziach śpiewać będą ptaki. A na fejsbuku w tubie społecznościowej krzyki będą to silniejsze, to słabsze. Oko Wielkiego Brata czuwa i wie, że to para uchodzi tylko, że to niegroźne, no chyba że Marsz Niepodległości…
Zachęcam Państwa do cotygodniowych spotkań ze mną na portalu glosgminny.pl , obiecuję będzie ciekawie.
Agnieszka Białek – niezależna dziennikarka, działacz społeczny. Inicjatorka, założycielka i była przewodnicząca jaworznickiego koła ZDR3+. Ambasadorka Centrum Wspierania Inicjatyw dla Życia i Rodziny. Komentatorka życia społeczno-politycznego.
1 Komentarz
Brawo TY! 😉