Lech Wałęsa walczy o swoją godność. Wzywa do stawienia oporu przeciwko nowemu polskiemu rządowi.
Kto jest gotowy „bić się za ojczyznę”, ten może liczyć na jego wsparcie” – pisze dziennik „Die Welt”, który przeprowadził wywiad z byłym przywódcą „Solidarności”.
Zdaniem Lecha Wałęsy, kampania mająca go zdyskredytować, to strategia Jarosława Kaczyńskiego, w odwecie za słowa o prowadzeniu przez PiS wojny domowej. -Kaczyński stosuje wobec mnie, jak i wobec innych obywateli Polski, metodę szerzenia strachu i niepewności. Nie jestem jedynym, którego wziął na celownik – mówi Wałęsa i przypomina, że nowy polski rząd „zaatakował też przecież Trybunał Konstytucyjny, a takie i podobne działania prowokują wojnę domową. Nie mam co do tego niestety żadnych wątpliwości”.
Z wywiadu udzielonego niemieckiej gazecie przez Lecha Wałęsę można wyciągnąć porażające i smutne wnioski: otóż człowiek, który mimo obecnych odkrytych w końcu kart jego przeszłości wraz z wieloma innymi działaczami Solidarności obalił komunizm otwarcie namawia do nieposłuszeństwa wobec legalnie wybranej władzy oraz prowokuje do niepokojów społecznych. Czy tak powinna zachowywać się ikona solidarności i demokracji? Czy jest to już jedynie paniczny strach w obawie przed ostatecznym zdyskredytowaniem społecznym i historycznym? A może poza strachem nic więcej z „Ikony” już nie zostało?
Czy Lech Wałęsa nie zatrzymał się w roku 1989 i nie zauważył, że obecnie społeczeństwo nie buduje swojej świadomości politycznej wyłącznie na ulotkach?